05 sierpnia 2024

Czy sztuczna inteligencja ma coś wspólnego z medytacją? 

Właśnie skończyłam 8 tygodniowy kurs medytacji w Ośrodku Sanghaloka (Triratna). Zaznaczę, że jest to świecki wpis, niesponsorowany :) Chcę się podzielić moimi refleksjami w kontekście zawodowym po tym doświadczeniu.

 

Na początek krótkie wyjaśnienie, że owszem, medytacja jest częścią rozwoju duchowego w niektórych kręgach i ma związek z wierzeniami i religią, ale sama w sobie jako narzędzie może pozostać świecka. Jednym z przykładów wykorzystania tego narzędzia w świecki sposób jest mindfulness.

Sztuczna inteligencja, to pojęcie, w moim odczuciu, lepiej rozumiane, a przynajmniej oswojone w lokalnym środowisku niż medytacja. Dlatego też, aby móc zestawić te narzędzia obok siebie, przybliżę nieco sens i technikę medytacji.

 

Medytacja w naszych kręgach kulturowych budzi sporo kontrowersji. Generalizując, podzieliłam reakcje na temat medytacji na cztery grupy (ciekawe, do której Ty należysz?:):

 

  • Osoby, dla których dźwięk tych czterech sylab jest tożsamy ze słowem “profanacja”. W tej grupie pojawia się sporo lęku i niechęci do poznania tematu. Nie jestem w stanie odnieść się do tych reakcji, utrzymując świecki ton wypowiedzi, więc pozostawię ten punkt bez rozwinięcia.
  • Osoby, które medytację traktują jak egzotyczny wymysł, zostający niejako w opozycji do świata nauki. Tutaj chętnie wchodzę w polemikę, ponieważ sama mam w sobie spory pierwiastek “szkiełka i oka”, we wszystkim szukam naukowego potwierdzenia i logicznego wytłumaczenia. Wchodząc w praktykę medytacji, zaczęłam od razu grzebać w strukturach mózgu i mechanizmach, które za tym importowanym procesem stoją. Znalazłam sporo badań i publikacji, traktujących medytację jako narzędzie do pracy z umysłem, mózgiem, ciałem.
  • Osoby, które spróbowały medytować, ale zostały z tym same, więc swój aktualny stan wiedzy opierają na zasłyszanych stereotypach - że na przykład medytacja ma służyć niemyśleniu, a oni tego nie potrafią, więc się nie nadają. Takie osoby zachęcam do spróbowania ponownie, może w innych warunkach, z innym nauczycielem. To jest trochę tak jak z pływaniem na plecach. Ci, co posiedli tę umiejętność wiedzą, że można w tej pozycji naprawdę odpocząć, nie robiąc nic. Wystarczy się rozluźnić. To, że ktoś raz zademonstrował nam ten styl, nie oznacza, że po pacnięciu do wody będziemy swobodnie dryfować. I łatwo powiedzieć - po prostu się rozluźnij… W medytacji też po prostu trzeba się rozluźnić, rozluźnić umysł.
  • Osoby, które miały styczność i zaczynają rozumieć, jak bardzo można ponieść sobie jakość życia tym sposobem pracy z własnym umysłem. Chętnie słucham doświadczeń innych i inspiruję się nimi.

 

O co chodzi w medytacji?

 

Dla mnie jest to praca z myślami,  poznawanie siebie (swoich myśli)  po to żeby działać tak, jak tego naprawdę chcemy. Pojawia się pytanie - ale, jak to się ma do tego, że podczas medytacji zwracamy uwagę na oddech, liczymy oddechy i siedzimy nieruchomo? Czy to nie infantylne? Świadomość ciała i świadomość oddychania to jest baza, poziom zero. Ciało i oddech to fizyczne elementy, które są zawsze z nami i możemy je świadomie kontrolować. Dlatego warto je poznać, aby wiedzieć, co się z nami w ogóle dzieje. Można pozbyć się wszystkich innych bodźców, ale te dwa zawsze będa. Świadomość reakcji własnego ciała daje dobrą podstawę do dalszego poznania, czyli poznania swoich myśli.

Myśli to jest w procesie edukacji (przynajmniej w Polsce) bardzo niedoceniony temat. Trochę kojarzy się z duchowością, ale nawet na lekcjach religii mówi się co najwyżej o “grzesznych myślach” i na tym praca z tym obszarem się kończy.

A przecież myśli ma każdy. I to, jakimi myślami się karmimy, taki mamy nastrój, tak sobie kształtujemy życie i tak wpływamy na życie innych.

 

Co mi dała medytacja, czyli praca z moimi myślami?

 

Dowiedziałam się, co to znaczy koncentracja.

 

W szkole tyle mówi się o czytaniu ze zrozumieniem. Pamiętam ćwiczenia na czytanie ze zrozumieniem - czyli tekst i test, tekst i test. Z perspektywy czasu wydaje mi się to wręcz siłowe ćwiczenie pozbawione instrukcji jak się koncentrować. Dopiero dzięki medytacji dowiedziałam się, co to znaczy czytać ze zrozumieniem. To znaczy myśleć o tym, o czym się czyta. No proste! Ale co zrobić, jeśli podczas tego czytania pojawiają się myśli niezwiązane z tematem, które niosą uwagę gdzieś daleko poza trzymaną kartę papieru? Nie wspominając już o myślach wywołanych presją oceny. Dla mnie odkrywcze było to, że medytacja nauczyła mnie zauważać, że mam myśli i znacznie szybciej reagować na moment rozproszenia. Nie poddawać się własnej narracji. Świadomie wracać do sedna (na przykład do tekstu). Jakże przydatna umiejętność w pracy! Przeczytać i zrozumieć :)

 

Odkryłam, co to znaczy nie oceniać.

 

Ocenianie innych, to jest jeden duży temat, budzący sporo kontrowersji. Moje doświadczenie HRowe i rekrutacyjne, to niezliczone ilości ocen. Medytacja dała mi taką wskazówkę, że w tych ocenach nie powinno być osądów. Ocena jest miarodajna tylko wtedy, kiedy jest obiektywna. Teoretycznie wie to każdy menedżer i menedżerka, ale czy mają narzędzia do tego, jak poradzić sobie z myślami, które same przychodzą podczas rozmowy o podwyżkę? Medytując, uczymy się obserwować, jaki ładunek energetyczny ze sobą niosą myśli, jak na nas wpływają poszczególne wątki i, jak reaguje nasze ciało. Praktyka medytacji pozwala zauważać myśli i puszczać je, bez oceniania i osądzania. Co to oznacza w praktyce? Bycie bardziej obiektywnym podczas oceny pracowniczej, na przykład. Idąc głębiej w temacie osądzania innych, nie można pominąć kwestii osądzania siebie. A, w jaki sposób się osądzamy? Myśląc o sobie w określony sposób. I tu jesteśmy u sedna medytacji, która pozwala istnienie tych myśli odnotować i daje narzędzia do dalszej pracy z nimi.

 

Zmierzyłam się ze swoimi reakcjami na stres.

 

Zaobserwowanie połączenia reakcji na daną myśl, wywołaną przez stresor, z konkretnym miejscem w ciele, bywa odkrywcze. Zbliża się prezentacja przed zarządem? Która część Twojego ciała Ci o tym przypomina? Podczas medytacji dajemy sobie przestrzeń na zauważenie konkretnych napinających się miejsc. To czysta biologia, połączenia nerwowe. Ciekawy trik polega na tym, że poprzez fizyczne rozluźnienie konkretnych miejsc w swoim ciele, możemy wysłać do mózgu informację zwrotną - jest w porządku. I tym samym przejąć kontrolę nad swoimi reakcjami. Tego też można nauczyć się podczas medytacji. Jeszcze ciekawszym odkryciem jest pójście po nitce do kłębka od napięcia do myśli. Bywa i tak, że przegapiamy lub ignorujemy stresory, pozwalając rządzić im naszym organizmem. Polecam odzyskanie wolności.

 

Zrozumiałam jaki mam bałagan w głowie.

 

Bolesne odkrycie w przypadku pedantki ;) Wystarczy chwila medytacji, żeby zauważyć, ile narracji toczymy wewnętrznie i, jak trudno jest świadomie je wyłączać. Jest to ogromne wyzwanie dla nas, żyjących w czasach, gdzie bodźce atakują zewsząd, generując nowe, nieproszone myśli. W gruncie rzeczy, to jest niezwykle męczące i nieefektywne. Zużywamy nasze zasoby energetyczne na rozmyślaniu o rzeczach, o które wcale nie prosiliśmy. Medytacja uczy decydować, o czym chcemy myśleć, a o czym nie, albo nie teraz. Osobom, którym zależy na efektywnym wykonywaniu zadań, a nie tylko odfajkowaniu ośmiu godzin w jakiejś tabelce, umiejętność świadomego myślenia pomaga w podniesieniu jakości i tempa swojej pracy.

 

Nastawienie ma znaczenie.

 

Niby wyświechtany slogan, ale niesie za sobą sens. Medytacja wspiera pozytywne schematy myślowe. Nie chodzi absolutnie o to, żeby sztucznie tworzyć sobie motywujące hasła i zakłamywać rzeczywistość. Wiele z narracji w naszej głowie ma negatywny wydźwięk tylko dlatego, że tak mamy zakodowane przez wpływy środowiska, w którym się wychowaliśmy i, w którym żyjemy. Pozostając jedynie na wysokim poziomie, bez wdawania się w szczegóły metod wychowawczych, można wysnuć wniosek, że jesteśmy bombardowani przygnębiającymi informacjami, płynącymi chociażby z mediów. Za istotne fakty uznawane są informacje o ludzkim cierpieniu i takich dostajemy najwięcej - wojny, klęski żywiołowe, wypadki i katastrofy. W kontekście zawodowym tego typu informacje raczej hamują entuzjazm i motywację do pracy, aniżeli inspirują. Podczas medytacji wzmacniamy pozytywne odczucia, co w życiu codziennym przekłada się na tożsamy nastrój i nastawienie. Niejako zmiękczamy naszą percepcję, co nie oznacza ignorowania problemów, ale pozwala na spojrzenie na nie z dystansu, z wielu perspektyw, z chęcią pracy z nimi. Pomyślmy, z kim chętniej stworzymy zespół projektowy - z osobą w dobrym nastroju, czy szerzącą tzw. “ferment”?

 

Co ma więc wspólnego sztuczna inteligencja z medytacją?

 

Wydawałoby się, że biznes to twarde zasady, schematy i etykieta. Branża IT, skupiona na algorytmach, szczególnie oddala się od rozwoju osobistego. Uważam jednak, że człowiek w biznesie wciąż pozostaje tym samym. Nie da się zostawić człowieczeństwa w domu i odciąć się od swoich reakcji i myśli. Przynajmniej na razie, na obecnym etapie rozwoju technologicznego. I tak samo, jak podziwiam wytwory człowieka z dziedziny sztucznej inteligencji, wyrażam ogromny szacunek do narzędzia sprzed wieków (!), jakim jest medytacja. W gruncie rzeczy - oba mają ze sobą wiele wspólnego - poznanie ludzkiego umysłu :)

 

Zapraszam do dyskusji!

Sylwia Łuszczyńska

sylwialuszczynska.pl

 

 

 

 

Wellbeing Coaching, Workshops & Sauna

32-091 Michałowiece, ul. Czekoladowa 12

Poznaj mnie lepiej:

Wszelkie prawa zastrzeżone