W świecie przepełnionym anglicyzmami i trendami, często słyszymy o wellbeingu. Brzmi profesjonalnie, prawda? Ale czy rozumiemy, co się za tym kryje? Może lepiej spojrzeć na polski odpowiednik: dobrostan. Zanim jednak wejdziemy w detale, zatrzymajmy się na chwilę przy słowach.
• Dobro – pochodzi z prasłowiańskiego „dobrъ”, oznaczającego coś dobrego, odpowiedniego, sprzyjającego. To, co daje korzyść lub satysfakcję.• Stan – wywodzi się od prasłowiańskiego „stati”, co pierwotnie oznaczało „bycie w miejscu” lub pozycję.
Zestawiając te dwa elementy, otrzymujemy określenie stanu, w którym jest nam wystarczająco dobrze. Nie perfekcyjnie, nie idealnie, ale tak, że możemy funkcjonować i czuć się w zgodzie z sobą. Dobrostan to zatem nie stan euforii, ale pewna stabilność i zadowolenie z życia.
Dobrostan nie polega na nieustannym świecie w różowych barwach. Nie jesteśmy stworzeni do ciągłej ekstazy, bo nasze organizmy potrzebują równowagi. Gdybyśmy były bez przerwy szczęśliwi, te chwile przestałyby być dla nas wartościowe. Przyjemności są wyjątkowe, bo są przeplatane codziennością, a czasem trudami.
Dobrostan to akceptacja tego, że życie bywa trudne. To umiejętność radzenia sobie z negatywnymi emocjami, przyjmowania wyzwań, a nie ich unikania. Właśnie dlatego budowanie dobrostanu jest procesem, a nie jednorazowym osiągnięciem.
W kontekście zawodowym często spotykamy się z terminem wellbeing. Czym różni się on od dobrostanu? W zasadzie to spolszczona wersja, choć w praktyce wellbeing zyskał bardziej korporacyjny wydźwięk. Firmy tworzyły programy wellbeingowe, często nie rozumiejąc ich istoty.
Z perspektywy pracodawcy to nie luksus, ale inwestycja. Zadbanie o fizyczne i psychiczne zdrowie pracowników przekłada się na ich efektywność. To nie tylko relaksujące masaże czy biurowe SPA. To tworzenie takich warunków, w których pracownik:
poradzi sobie z presją,
będzie wiedział, że może liczyć na wsparcie,
zyska narzędzia do rozwoju swoich kompetencji i odporności psychicznej.
Pracodawcy czasem z irytacją mówią o "wymysłach młodego pokolenia" czy "rozpieszczaniu" ludzi w pracy. Tymczasem wellbeing wcale nie oznacza luksusów. Chodzi o to, by zadbać o fundamenty – zdrowie, wsparcie, godne warunki pracy. O sile organizacji świadczą ludzie, a ich dobrostan to fundament kondycji firmy.
Tworzenie kultury wsparcia: Pracownicy muszą czuć się szanowani, a ich potrzeby powinny być zauważone. Oznacza to regularny dialog i przestrzeń na zgłaszanie uwag.
Edukacja: Wprowadzenie programów budujących umiejętności zarządzania stresem, czasu czy emocjami. Wzmacnianie kompetencji pozwala lepiej radzić sobie z wyzwaniami.
Dbanie o zdrowie psychiczne i fizyczne: Zapewnienie dostępu do specjalistów, takich jak psychologowie czy trenerzy, może być kluczowe w kryzysowych sytuacjach.
Zrozumienie różnorodności potrzeb: Każdy pracownik może mieć inne oczekiwania. Dla jednych priorytetem będzie elastyczny czas pracy, dla innych możliwość pracy zdalnej czy wsparcie finansowe w trudnych sytuacjach.
Dobrostan to nie fanaberia, ale podstawa efektywnego życia i pracy. Nie chodzi o tworzenie iluzorycznego świata bez problemów, ale o budowanie odporności i zdolności radzenia sobie z trudami. Dbanie o siebie i innych w codziennym życiu oraz w środowisku zawodowym jest kluczowe dla naszego wspólnego sukcesu.
A jakie jest Twoje zdanie na temat dobrostanu? Jak rozumiesz wellbeing w pracy? Podziel się swoimi przemyśleniami!
Zapraszam na cykl warsztatów "Twój dobrostan". Organizuję zarówno kursy otwarte, jak i personalizowane dla Twojej organizacji.
Sylwia Łuszczyńska
Wellbeing Coaching, Workshops & Sauna
32-091 Michałowice, ul. Czekoladowa 12
2024 Wszelkie prawa zastrzeżone