Mam problem z teoriami. Istnieje ich tyle, że nie sposób nadążyć. Każda kolejna to kontra do poprzedniej - czasem zupełnie zaprzecza, degradując dorobek prekursora. Bywa też zwyczajną modyfikacją, zahaczając o rangę plagiatu, co nie przeszkadza jej dumnie tytułować się mianem aktualnej. Niewielka zmiana, niuans wystarczy, że Ty przestajesz być na bieżąco. Wypadasz z obiegu.
Przyczynkiem do myśli, która stała się pierwszym zdaniem w tym tekście, były teorie psychologiczne. Ale nie tylko psychologia w tonie w teoretycznej papce bez wyrazu. Piszę o każdej dziedzinie, w której ślepo zawierzamy porządek świata ciągowi znaków na kartce papieru. A za nią stoi człowiek, który z jakiejś przyczyny tak właśnie ten świat postanowił zdefiniować. Wziął się i spisał, a my mamy wierzyć i opierać interpretacje naszej wizji świata na obcych domysłach.
I mam w sobie taki sceptyczny pazur. Nie godzę się zwyczajnie, kiedy słyszę aksjomaty, którymi ktoś raczył się posłużyć, opisując życie, nawet nie swoje, a innych. Wówczas ostrzę ten pazur, rozdrapując bezlitośnie podpunkty skrzętnie spisanej teorii. Nie wiem, czy to nieufność, czy też mała wiara, czy może indywidualizacja, która świeci się u mnie w talentach Gallupa.
Coś jest na pewno, skoro krzyczę bezgłośnie - to nie może być tak! Przynajmniej niezupełnie! Podważam każdą myśl, nawet najmądrzejszej głowy, kiedy inni swoimi kiwają, przytakując z podziwem. I robią rolki, powielając bezmyślnie obcą rzeczywistość, I mimo, że teorie pokrywają znaczną część odpowiedzi na stawiane problemy, ja i tak zarzucam niedokładność oraz brak precyzji. Skąd ta panika we mnie, że te koncepty z pewnością kogoś wykluczą lub zaszufladkują? O tym też pewnie można spekulować…
Jak uwierzyć w schematy? Po co nam są one? By lepiej rozumieć świat - to pewnie usłyszę. Ale wciąż nurtuje mnie myśl, że każdy czuje inaczej i doświadcza inaczej. A teorie to pryzmat czucia jednej strony. Sądzę, że upraszczają, spłaszczając rzeczywistość. Nie pozostawiają miejsca do autorefleksji, do własnej interpretacji. Do odniesienia siebie w kontekście swojej własnej historii. Jest tak, albo tak. A gdzie w tym moje zdanie? Mój indywidualny, unikatowy, swoisty punkt widzenia?
Szkiełko i oko - tak przez długi czas się sama kategoryzowałam, ale to nieprawda i znów - popadanie w schematy. Co jest po drugiej stronie? Czucie i wiara? Czy dobrze pamiętam? A jak nazwać stan pomiędzy, którego poszukuję i czuję u siebie najmocniej w tym momencie? Mój osobisty kontekst poszukiwacza dowodów na to, że czuję, jestem i, że to ma sens? I jest wynikiem międzyteoretycznych zmagań zrozumienia siebie z ogromną chęcią niesienia pomocy w tożsamym trudzie u innych.
Tych, co nie zgubili się w świecie moich myśli, zapraszam na coaching, a tych, co się zgubili, zapraszam tym bardziej! Rezerwacje przez Booksy.
Sylwia
Wellbeing Coaching, Workshops & Sauna
32-091 Michałowice, ul. Czekoladowa 12
Wszelkie prawa zastrzeżone